poniedziałek, 22 grudnia 2014

Cudne prezenty

Prezenty...

Anioł Jacek z zainteresowaniem obserwuje anioła Łukasza, mozolnie ciągnącego ogromny wór.

- Skąd to masz?
- Z naszego składu wyposażenia dla nowo narodzonych - sapnął pulchny Łukasz.
- No to po co to tutaj targasz?
- Znalazłem przypadkiem pod stertą innych pakunków. Patrz, jaki wielki! Zobaczymy co ma w środku?
- Dawaj! O, tu jest nazwisko. Kobieta. Nooo, to dostanie niezły pakiecik.
Anioł Łukasz rozwiązał worek i sięgnął ręką w głąb. Wyciągnął jakieś kartki i zdjęcia.
- Ładna. Popatrz, jakie świadectwa. Wzorowa uczennica.
- Uhm, maturę zda najlepiej w całej szkole - anioł Jacek zajrzał Łukaszowi przez ramię.
- A studia... Fiu, fiu! Krajowe i zagraniczne stypendia naukowe!
- Ale nie będzie naukowcem.
- No nie. Za to zobacz, jaką zrobi karierę zawodową. I kasę - anioł Łukasz kręcił z uznaniem głową.
- W życiu prywatnym też się jej ułoży: kochający mąż, fajne dzieci, luksusowy dom z ogrodem, podróże, mnóstwo przyjaciół... Jak w raju - anioł Jacek penetrował zawartość paczki.
- Do tego zdrowie, popularność, uznanie.
- Szczęściara.
- O, tutaj jest dziura. Może coś wypadło z worka? - zaniepokoił się Łukasz.
- Eee, taka dziurka. Nawet jeśli coś się wyśliznęło, to musiało być malutkie. Przy tylu innych dobrach nie zauważy drobnego braku.
- Ciekawe kiedy mamy jej to dać?
- Sprawdź datę jej planowanych narodzin.
Anioł Łukasz zniknął za drzwiami drugiego pomieszczenia. Po chwili wrócił, blady jak zjawa.
- Co się stało? - zapytał anioł Jacek.
- Nie uwierzysz - szepnął przestraszony Łukasz- ona już żyje. I to dość długo. Właściwie... dzisiaj ma czterdzieste urodziny.
- Jak to?! I nie dostała tego wszystkiego?! - Jacek był wyraźnie poruszony.
- No nie, przecież worek leży u nas.
- Ale to niemożliwe! Nie można żyć bez naszych prezentów narodzinowych. To musi być jakaś inna kobieta.
- Nie, na pewno nie. Wszystko się zgadza. To miało być dla niej.
- Jak Szef się dowie, to urządzi nam piekło - anioł Jacek nerwowo chodzi tam i z powrotem. Nagle stanął zdecydowany 
- Nie dowie się.
- Jak chcesz to zrobić? -Łukasz wyglądał na zupełnie bezradnego.
- Zrzucimy jej to wszystko.
- Teraz?! Ona ma czterdzieści lat! Teraz ześlesz jej męża i dzieci?! Skąd?
- A co, w cuda nie wierzysz? - złośliwie zapytał zirytowany Jacek.
- Przecież zasypiemy ją tymi prezentami, ona sobie z tym nie poradzi - anioł Łukasz miał wątpliwości.
- Nie „zasypiemy", ale „obsypiemy". Drobna zmiana leksykalna, a duża różnica semantyczna - wymądrzał się Jacek - dostanie to, co się jej należy: a reszta to już nie nasza sprawa - mówiąc to, złapał za worek i zaczął go ciągnąć w stronę wielkich drzwi. Łukasz, po chwili wahania, przyłączył się do niego. Otworzyli pokrywę, przysunęli worek do wylotu i wysypali jego zawartość.
Jacek wychylił się i krzyknął w dół:
- Wszystkiego najlepszego z okazji urodzin!
- I duuużo prezentów - dodał Łukasz.

tekst: Małgorzata Kaźmierska (magazyn BE)






Ja wierzę w cuda... już wierzę. I w te zagubione prezenty też. Mój prezent odnalazł się w grudniu zeszłego roku, gdy po latach bezowocnych starań i utracie nadziei maleńkie serduszko zaczęło bić pod moim sercem. Czasami coś się tam wysoko zawieruszy i trzeba dłużej poczekać na swoje szczęście...






4 komentarze:

  1. Zgadza się ;) u mnie podobnie i mój cud też ma na imię Hania ;) Wesołych świąt !

    OdpowiedzUsuń
  2. Piękny Cud Twój :)) Wesołych świąt

    OdpowiedzUsuń
  3. Pięknie opisałaś swój cud pod tą historyjką :) jak widać, warto w nie wierzyć! :)

    OdpowiedzUsuń
  4. Radosnych i spokojnych świąt :))) A Twoje cuda niech się spełniają!
    Serdeczności Marta

    OdpowiedzUsuń