wtorek, 16 października 2012

Krakowskie klimaty

Przystanek Kraków. Miejsce obowiązkowe przynajmniej dwa razy do roku. Nie jest to ten sam Kraków co jeszcze kilka lat temu, ale nie narzekam. Teraz trzeba trochę poszukać, pokrążyć, powchodzić w stare bramy, wyszperać krakowskie klimaty ze stosów komercji... 

Wczorajszy dzień był piękny, ciepły i słoneczny. Kawka w Krakowie smakuje wyjątkowo. Stary Kleparz pełen barw, chyba najpiękniej wygląda o tej porze roku. Pełen grzybów, owoców, warzyw, serów ... wszystko świeżutkie, pachnące i kolorowe. 

























Szkoda tylko, że nie ma już księgarni na Grodzkiej, w której trzy lata temu tuż przed Bożym Narodzeniem kupiłam książkę Herbaciany zapach róż -bajki dla dzieci dużych i małych, w której zakochałam się po uszy. Książka wydana z płytą. Piękna recytacja Krzysztofa Kolbergera i zbożny cel- wsparcie fundacji Ewy Błaszczyk "A kogo?" to dopełnienie tej niezwykłej książki.



























Kraków się zmienia, turystów przybywa, lecz pewne klimaty pozostają.
Potrzebuję pooddychać tym krakowskim powietrzem...








Dzisiaj Światowy Dzień Chleba.
Mój zakwas pracuje, jutro wypiek...

Dobrej Nocy...

niedziela, 14 października 2012

Jabłka i jabłkowe jabłuszka


Sobota upłynęła pod hasłem: jabłka. Było ich całkiem sporo. Małe i malutkie, zielone i czerwone, niezbyt ładne. W konkursie piękności nie zajęłyby żadnego miejsca. Ale nie w tym rzecz. Przede wszystkim zdrowe. Rosły wśród pól, lasów i łąk, nie skażone chemią, ołowiem i innymi wynalazkami współczesnego świata. 


Pół dnia myłam, obierałam i prażyłam pyszne jabłuszka. Niezastąpionym okazał się mój pomocnik do drylowania jabłek, który kupiłam na wyprzedaży w TK MAXXie za całe 2 zł. Szczerze mówiąc nie miałam zielonego pojęcia do czego służy to narzędzie, intuicja podpowiadała mi, że warto :) Poszperałam w internecie i znalazłam instrukcję obsługi :)
Świętnie sprawdza się również przy pomidorach.



Pokroiłam, prażyłam 15 min bez mieszania- faktycznie działa, nie przywierają. Doprawiłam brązowym cukrem i cynamonem i już gotowe czekają w słoikach na zimę.


Wieczorem na zamówienie rodziny piekłam kruche jabłuszka z przepisu Ushi. Upiekłam ich 32 szt. Uff...
Foremkę na jabłuszka zobaczyłam u Ushi. Po prostu musiałam ją mieć! Przeszukałam wirtualnie cały świat :) Znalazłam na ebayu w dalekiej Ameryce.
Co to za odległość w dzisiejszym świecie. Co prawda czekałam na nią ok. dwóch miesięcy z chwilami zwątpienia, ale było warto. Mam i ja :)








Miłej niedzieli...



czwartek, 11 października 2012

Zimne wieczory- najlepiej w domu

 Mój Flori tak spędza zimne, jesienne wieczory:



Po całodniowym hulaszczym trybie  życia (jest huliganem największym w okolicy), wraca do ciepłego domku, wygania psa z posłania i wyleguje się.


Po kilku błyskach flesza, zdenerwował się i... nie będzie już pozował:)


Dobrej nocy :)



środa, 10 października 2012

Hortensje i pierwsze chłody




Domyślam się, że to już bardzo późno na zasuszenie hortensji. Czytałam, że powinno się ja ścinać przed całkowitym kwitnieniem, gdy jest jeszcze jędrna.
Ale tak pięknie wyglądały w ogrodzie...





Dni, a szczególnie noce coraz zimniejsze. Pierwsze przymrozki tuż, tuż, więc moje hortensje trafiły z ogrodu do domu.
Powiszą główkami w dół jakieś 2-3 tygodnie w ciemnym i przewiewnym pomieszczeniu. Brak intensywnego światła zapobiegnie utracie koloru. Po zdjęciu kwiatów spryskam je lakierem do włosów, aby wzmocnić i usztywnić delikatnie kwiatki.
Zimą przyjemnie jest spojrzeć na bukiet z suszonych kwiatów, który przypomina o lecie, słońcu, ogrodzie.





Florian jak zwykle się dziwi :) 

Miłego dnia...





poniedziałek, 8 października 2012

Klub Zadyniowanych 2012

Green Canoe ogłosiła zabawę Klub Zadyniowanych 2012.
Bardzo chętnie wzięłam w niej udział :)








Mój kochany Prezes chętnie towarzyszy mi we wszystkim. 
Tutaj też nie mogło go zabraknąć :)



Miłego dnia


niedziela, 7 października 2012

Sztuka ludowa w deszczu

XVIII Jesiennych Targach Sztuki Ludowej przeczytałam w Werandzie Country jakieś dwa miesiące temu. Pomyślałam -czemu nie jechać? 
Zaznaczyłam w kalendarzu 7 październik- w sierpniu to była bardzo 
odległa data :)
Pogody na dzisiejszy dzień niestety nie udało się zaczarować.
Było zimno i deszczowo. Imprezy plenerowe zostały podejrzewam odwołane. 
Wystawcy, którzy przyjechali z całej Polski,bardzo zmokli i zmarzli. 
Odwiedzających nie było za wielu. 



Pomimo wielu niedogodności spędziliśmy bardzo miło czas :)
Spacerowaliśmy od zagrody do zagrody, w każdym domu przedstawiano sztukę rzemieślniczą ginących zawodów. Był warsztat rzeźbiarza, kowala, stolarza, wikliniarza, garncarza oraz pokazy: przędzenie na kołowrotku, tkania na krosnach, wykonywania lalek w strojach ludowych. 
Zmarznięci wchodziliśmy do ciepłych izb, w których były rozpalone piece.
Panie zapraszały do stołu, częstowały wodzionką, chlebem i racuszkami. 
Opowiadały o dawnym życiu na opolszczyźnie, tradycjach i rzemiośle.



Wchodziliśmy do każdej zagrody i chałupy. Pracownicy muzeum chętnie oprowadzali po izbach wyjaśniali 
co, gdzie i dlaczego.
Było nas ciekawskich mało więc w kameralnym gronie, 
bez pośpiechu korzystaliśmy z czasu jaki nam poświęcili przewodnicy.

  


Lubię odwiedzać skanseny,ale zazwyczaj jest to latem, w słoneczne dni. Dzisiejszy zimny i mokry dzień po raz kolejny uświadomił mi potęgę domowego serca domu - pieca. Byłam, zobaczyłam, chwilami zachwyciłam się, ale doceniam jeszcze bardziej warunki dzisiejszego życia, mój dom i ciepło...:)

Przemarznięta, zadowolona z kubkiem gorącej herbaty z cytryną i ciastem marchewkowym, pozdrawiam...






sobota, 6 października 2012

Skarby lasu, biedronki i zielona butelka

Dzisiaj (chciałam napisać skoro świt, ale nic z tego za wielkie są z nas leniuszki:) późnym rankiem wyruszyliśmy do lasu. Pogoda była przepiękna, słoneczko przygrzewało- złota polska jesień. Profesjonalnie przygotowani, zaopatrzeni w duże:) kosze szukaliśmy grzybów. Konkurencja była spora- chętnych na sosik grzybowy, jajecznice z grzybkami i inne pyszności było w lesie więcej niż grzybów :) 





Znaleźliśmy sporo maślaczków, kozaków szarych i borowików. 
Z tymi ostatnimi był wielki ubaw. Moja Sis widząc, że jej mąż niesie sporo prawdziwków spytała:
 -Jesteś pewien, że to prawdziwki, a nie szatany?
On oburzony odpowiedział:
- Nigdy nie zbieram szatanów, przecież wiem jak one wyglądają.
Moja Sis: 
- Wiesz? No to jak?
Szwagier:
- STRASZNIE !

Jak się potem przekonaliśmy, wcale nie wyglądają tak strasznie jak się nazywają nie mają ani rogów, ani ogonów. Są bardzo ładne, nietknięte przez  robaki, ani ślimaki. Podstawowa różnica- szatan ma "siateczkę" na trzonku. Wygląda jak opleciony siatką. Spód gąbczasty, lekko różowy, wierzch brązowy,
 przeważnie jednolity. Prawdziwek ma bardzo gruby trzonek, jakby spuchnięty, a szatan ma smukły.

Wróciliśmy z pełnymi koszykami... skarbów lasu: liści, mchu, szyszek i kory sosnowej.




Właściwie to nie za bardzo chciało mi się szukać grzybów. W lesie tyle się działo... Wszystkie robaczki łapały ostatnie promyki słońca. 




Ale największym moim leśnym skarbem jest zielona butelka.
Niby nic, a cieszy. Stara butelka po mleku- dla mnie śliczna. 
Nie wyglądała tak ładnie, gdy ją znalazłam. Umyta i wystylizowana poniżej :)







Jutro wybieram się z moim M. na „XVIII Jesienne Targi Sztuki Ludowej. Targi Pszczelarskie”  do Opola. Trzymajcie kciuki za ładną pogodę. 
Relacja z wycieczki wkrótce :)

Życzę miłej niedzieli.




wtorek, 2 października 2012

Dzień Aniołów Stróżów najlepszy dzień na pierwszy post

Długo nie mogłam się zdecydować... kiedy, jak zacząć i czy w ogóle... 
Czytałam, podglądałam i pozazdrościłam :)
Podobno najtrudniejszy pierwszy krok... 







ANIOŁY PRZYCHODZĄ NOCĄ

anioły
przychodzą na świat nocą
w pączkach róż
skrzydełkami trzepoczą
maleńkimi
jak krople rosy

każdy z nich 
jest bezbronny i bosy
niby dziecko
co oczy otwiera
po raz pierwszy

potem
każdy z aniołów wybiera
jakieś okno
za którym w tej chwili 
nowe życie 
w kołyskę włożyli

i zostaje z nim
by już zawsze
do snu szeptać mu
różane baśnie

~ Grażyna Orlińska